Może to być ciekawym sposobem spędzania wspólnie rodzinnego czasu, zajęciem na długie zimowe wieczory, okazją do wspominania tych, którzy odeszli.
Księga rodowa, o której chcę napisać, jest jednak czymś innym.
To księga, którą piszemy my sami, dla siebie i dla naszych potomków.
Jest to rodzaj niezwykłego spotkania ze samym sobą po to, by popatrzeć na kolejny rok swojego życia, wyciągnąć wnioski i docenić samego siebie. Dla potomnych natomiast jest to niesamowita możliwość poznania samego siebie poprzez przejrzenie się w doświadczeniu przodków.
Jak pisano taką księgę?
Według przekazów Ariny Nikitinej (starowierki z rodu znachorów) księgę rodową rozpoczynano pisać w wieku siedmiu lat.
Na trzy dni przed swoimi urodzinami przebywano w samotności i milczeniu, w pewnego rodzaju izolacji od świata zewnętrznego, spożywano tylko chleb i wodę.
To był czas rozmyślań: jakie lekcje przyniósł ten rok, jakie wnioski z nich wyciągam, jakie sposoby radowania siebie i swojego ducha udało mi się odnaleźć.
Rezultatem tych rozmyślań było zapisanie tylko jednej stronicy w księdze rodowej. Dlaczego jednej? Nasi przodkowie uczyli się w ten sposób klarownie wyrażać swoje myśli, formułować je w zwięzłe, pojemne i głębokie zdania, i tym samym chronić swoją energię.
W księdze zapisywano także zdobyte umiejętności i wiedzę praktyczną.
Mogło to dotyczyć na przykład nowych autorskich dań, genialnego sposobu usuwania plam, nowatorskiej metody tapicerowania foteli czy innych praktycznych rzeczy, które będą skarbnicą wiedzy dla potomności.
Co siedem lat dokonywano większych podsumowań, zapisując otrzymaną wiedzę i analizę życia swojego oraz rodziny.
Oprócz strony praktycznej księgi rodowej, miała ona także za zadanie rozwijać człowieka duchowo. W wieku siedmiu lat otrzymywano od rodziców tak zwane „przykazania trzech światów”.
Słowianie wierzyli, że istnieją trzy równoległe, wpływające na siebie światy: Prawia, Jawia i Nawia.
Świat Prawii to Bogowie, świat idei i pomysłów, Jawia to ludzie, świat uczuć i emocji, a Nawia to przodkowie, świat archetypów i żywiołów.
Każdy z tych światów niósł swoje przykazania. Zapisywano je na początku księgi rodowej i co roku, przed urodzinami do każdego z tych przykazań pisano pytania i odpowiedzi.
Były one co roku różne, co pokazywało rozwój człowieka, jego coraz szersze widzenie i odczuwanie świata.
Wyobrażacie sobie, jakim skarbem była dla człowieka taka żywa biblioteka z zapisanymi doświadczeniami, przemyśleniami i praktycznymi poradami od jego najbliższych przodków?
I możemy narzekać: no tak, kiedyś to było dobrze. Dzieci dostawały takie księgi od dziadków, babć, od rodziców. A my? I westchnąwszy ze smutkiem, pozostać w tym, co jest.
Ale możemy też zacząć tworzyć nową tradycję i przekazywać ją z pokolenia na pokolenie. To się nazywa wzięcie odpowiedzialności za życie i dobrostan tych, którzy przyjdą po nas.
Powiem Wam, że w tym roku pierwszy raz podjęłam się tego wyzwania i jestem zaskoczona pięknem i głębią tego procesu.
Na tym polega świadoma praca z rodem, do której Was zachęcam na kursie on-line pracy z rodem.
Zapraszam serdecznie
Anna Wrzesińska
Odwiedź stronę autora i pamiętaj by wspierać dobre treści!
]]>